środa, 3 października 2012

Ulubieńcy - wrzesień '12

Czas na moich pierwszych publikowanych ulubieńców. Wybrałam kilka produktów kosmetycznych i kilku ulubieńców "niekosmetycznych". Oto oni:


Olejek Khadi


 

Skład:
Olejki naturalne:
Sesamum Indicum Oil(Sesamol),
Cocos Nucifera Oil(Kokosnubol),
Ricinus Communis Oil(Castrol),
Eclipta Alba (Bringaraj),
Bacopa Monnieri (Brahmi),
Rosmarinus Officinalis Oil(Rosmarin),
Citrullus Colycynthis (Koloquinthe),
Sida Cordifolia (Bala),
Butea Monosperma (Palasa),
Gunja Abrus Precatorius (Gunja),
Trigonella Foenum Graecum (Bockshornklee),
Daucus Carota Oil (Karottenol),
Cinnamomum Camphora (Kampfer),
Vinca Rosea (Immergrun),  
Lanalool**, Limonene**
 
Pojemność:
210 ml

Zapach:
 Mocno ziołowy, na początku był dla mnie zbyt duszący, ale się przyzwyczaiłam. Jednakże, wrażliwcy nosowi mogą się z Khadi z tego powodu nie polubić. Zapach utrzymuje się aż do zmycia produktu.

Konsystencja i kolor:
Oleista, gęsta konsystencja. Kolor złoty.

Zastosowanie:
Olejek w bardzo niewielkiej ilości nakładamy na nieumyte włosy i przede wszystkim na skalp (czyli skórę głowy) przy okazji go masując (taki zabieg rozgrzewa skórę głowy, pory otwierają się i więcej dobroczynnych składników olejku wnika w skórę, czyli działa intensywniej). Po min. 2 godz. myjemy włosy).


Wydajność:
Mega wydajny. W ciągu miesiąca zużyłam może ok. 12 - 15 ml

Cena:
ok. 53 zł

Dostępność:
Przede wszystkim sklepy internetowe. W moim mieście dostępny na stoisku z naturalnymi kosmetykami w dużej galerii handlowej.

Moje spostrzeżenia:
Olejek Khadi jest ulubieńcem nie jednej włosomaniaczki. Moim został w tym miesiącu. Używam go od końca sierpnia, stosuję go ok. 2-3 razy w tygodniu, jeżeli mam możliwość to przed każdym myciem, czyli co drugi dzień, ale ostatnio z totalnego braku czasu rzadziej. Najlepsze rezultaty dostrzegam, gdy pozostawiam go na włosach przez min. 5 godz. lub na całą noc. Włosy pięknie po nim błyszczą, mam wrażenie, że są dobrze nawilżone i co najważniejsze rosną szybciej niż normalnie (aczkolwiek nie przypisywałabym tych zasług tylko i wyłącznie temu olejkowi, gdyż pielęgnacja moich cienkich, przetłuszczających się u nasady, suchych na końcach i falowanych włosów jest bardziej złożona, ale o tym kiedy indziej...). Najlepiej spisuje się w duecie z maską nawilżającą aloesową (ja używam Natur Vital). Trochę gorsze efekty zauważam po zastosowaniu go wraz z maską Biovax nawilżającą (migdałową), ale najwyraźniej moje włosy czują się po tej masce "przeproteinowane". Po stosowaniu czterech innych produktów do olejowania włosów bezapelacyjnie stwierdzam, że moje "pierze" jak na razie najbardziej polubiło wyżej wymieniony olejek.

 


Bronzer w pędzelku Victoria's Secret Bare Bronze


Pojemność:
4,25 g

Wydajność:
Średnio wydajny. Na pewno mniej wydajny niż tego typu produkty w kamieniu, ale nie jest źle.

Konsystencja:
Produkt sypki z mieniącymi się drobinkami.

Zapach:
Rewelacyjny. Bardzo przyjemny zapach perfum, nie utrzymuje się jednak na skórze.

Zastosowanie:
Produkt może być nakładany na różne części ciała. Nie tylko na twarz, ale np. na dekolt.

Cena: 
Niestety nie wiem. Otrzymałam go w prezencie.

Dostępność:
Obawiam się, że z tym może być problem. Z tego co się orientuję w Polandi mamy tylko jeden salon VS w Warszawie. Ewentualnie zawsze zostaje Allegro, eBay lub ciocia z Hamerykii jak w moim przypadku ;)

Moje spostrzeżenia:
W moim przypadku świetnie się sprawdza, gdy skóra twarzy jest opalona. Nakładam go tuż pod kościami policzkowymi.  Daje piękny odcień ciemniejszej opalizującej opalenizny. Świetnie wygląda nałożony na dekolt. Drobinki są dość mocno połyskujące, ale nie tandetne. Jednakże puder lepiej prezentuje się w makijażu wieczorowym, w sztucznym świetle, niż w dziennym. Jedyny minus to pędzelek. Posługując się tym pędzelkiem jestem w stanie zaaplikować odpowiednią ilość pudru, natomiast roztarcie go na twarzy jest żmudną i raczej "syzyfową pracą". Dlatego do rozcierania używam innego pędzla. Ogólnie bardzo udany puder.



Sztuczne rzęsy - Ardell, Demi Wispies, Black

Cena:
ok. 15 zł 

Dostępność:
Allegro

Moje spostrzeżenia:

Jeśli chodzi o sztuczne rzęsy, to we wrześniu miał miejsce mój debiut w roli "nosicielki" takowych. Zachęcona opiniami popularnych youtuberek zdecydowałam się właśnie na ten model. Nie żałuję. Rzęsy sprawowały się wzorowo na dwóch ślubach wraz z weselichami oraz na jednej całonocnej imprezie. Początkowo co chwilę kontrolowałam czy są na miejscu i czy nie wyglądam jak dziewczyna rodem z burleski, ale po kilku godz. totalnie o nich zapominałam. Przypominały mi o nich komplementy znajomych, więc efekt jak najbardziej pozytywny. Co więcej rzęsy po kilkukrotnym zastosowaniu wyglądają coraz lepiej - nie są sztywne. Używałam ich wraz z klejem duo, z którym stworzyły niezłe DUO ;) Jedyny minus - uzależniają, ale nie dam się, będę ich używać tylko od wielkiego dzwonu :)



Sukienka z baskinką - New Yorker


Cena: 
99 zł

Dostępność:
New Yorker (chyba już nie dostępna, kupiłam ją pod koniec sierpnia)

Moje spostrzeżenia:
Naprawdę nie chciałam wszechobecnej baskinki, naprawdę miałam jej dość w każdej możliwej blogowej stylizacji, naprawdę nawet przez myśl mi nie przeszło, że z moją figurą gruszki (szerokie biodra) mogłabym w tym dobrze wyglądać... Zmierzyłam z braku laku, gdyż poszukiwania sukienki weselnej spełzły na niczym. Zmierzyłam i podążyłam z nią szybkim krokiem do kasy. Mimo ogromnego dylematu pt. "Czerń na wesele?! - Are u fu**in crazy??" nie było już dla mnie ratunku. Ztuningowałam ją złotymi dodatkami. O jednym z nich za chwilę i tak obskoczyłam w niej dwie weselne imprezy. Na tym zdjęciu nie wygląda rewelacyjnie, ale nieskromnie mówiąc (co bardzo rzadko mi się zdarza) na właścicielce leży jak należy ;)



Bransoleta z Mohito


Cena:
29,90 (wyprzedaż)

Dostępność:
Obawiam się, że już niedostępna (kupiłam ja pod koniec sierpnia)

Moje spostrzeżenia:
 No co tu dużo mówić, marzyła mi się taka. Do tego była wyprzedaż, do tego na wyprzedaży trafiła się jej siostra bliźniaczka w kolorze srebrnym . Nie mogłam ich przecież rozdzielić ;) Tak więc mieszkają sobie u mnie razem w koszyczku z biżu. Złotą wybrałam do czarnej baskinki. Wygląda rewelacyjnie, zapina się na magnes i świetnie tuninguje nawet najprostszą stylizację. Oczywiście już na pierwszej imprezie uległa lekkiemu uszkodzeniu, bo mój  nastrój był nie co zbyt energetyczny i huknęłam nią w ścianę, co zakończyło się sporą rysą, ale i tak jej nie rzucę w kąt. Za bardzo się polubiłyśmy.

 
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz