sobota, 8 grudnia 2012

Buble kosmetyczne - cz.1

Tym razem postanowiłam podzielić się z Wami listą "niewypałów" kosmetycznych. Są to produkty, których już nigdy ponownie nie kupię

Krem pod oczy wygładzający - Ziaja Sopot Spa Receptura młodości



Na pierwszy rzut idzie krem pod oczy z Ziaji, który wg.zapewnień producenta ma m.in. nawilżać i uelastyczniać naskórek, skutecznie wygładzać zmarszczki itp.Szczerze mówiąc, najbardziej zależy mi zawsze na nawilżeniu i wygładzeniu skóry pod oczami. Niestety Ziaja mnie tym razem mocno zawiodła, przede wszystkim jeśli chodzi o nawilżenie. Stosując ten krem miałam wrażenie, że skóra jest jeszcze bardziej ściągnięta i wręcz domaga się solidnej dawki nawilżenia. Krem nie robił niczego dobrego dla delikatnej skóry pod oczami. Dla mnie to totalny fail.

Aksamitne mleczko nawilżające - Nivea Baby


Kolejny bubel, choć może się czepiam, bo to właściwie produkt przeznaczony dla dzieci, ale skusił mnie obietnicą długotrwałego nawilżenia. Tego właśnie oczekuję od mleczka czy balsamu do ciała. Nivea Baby nie sprawdzi ł się w roli nawilżacza w ogóle. Nie mówiąc już o wchłanianiu, które trwa wieki. Teraz mieszka sobie w łazience i używam go do rąk tuż po umyciu. W tej formie też się niespecjalnie sprawdza, ale nie chcę go wyrzucić. Jestem już blisko dna, więc niedługo nadejdzie czas pożegnania.

Płyn micelarny do demakijażu - Paese


Teraz micel z Paese. Gdyby nie to, że dostałam go za ok. 4 zł jako dodatek do cienia do oczu, to chyba zwróciłabym go pani sprzedającej. Ciężko mi uwierzyć, że ten delikwent otrzymał tytuł ”Doskonałości roku 2010 Twojego Stylu”. Napis na buteleczce dumnie głosi, że płyn daje natychmiastowe uczucie ukojenia i świeżości, a co najśmieszniejsze łagodzi podrażnienia. No way, to raczej on przyczynia się do powstawania takowych. Śmierdzi jak flaszka wódki i zaryzykuję stwierdzeniem, że alkus na głodzie miałby z niego niezły użytek. Jak w ogóle można było napisać na opakowaniu o jego właściwościach łagodzących przy takiej ilości drażniącego alkoholu w składzie. Ale Polka potrafi, używam go do czyszczenia zabrudzonych pędzelków do makijażu oczu ;)

Spray ułatwiający rozczesywanie, zwiększona objętość, Volume Collagene z L'oreal Elseve


To bublątko pochodzi jeszcze z czasów, gdy miałam niewiele pojęcia o pielęgnacji i stylizacji sprzyjającej moim włosom. Nie twierdzę, że teraz w ogóle nie używam drogeryjnych stylizatorów, ale dzieje się tak bardzo, bardzo rzadko. Wracając do tematu, spray zakupiłam z nadzieją, że po jego użyciu moje włosy zyskają większą objętość. Niestety takiego efektu w ogóle nie zauważyłam, więc stoi sobie takie bezużyteczne psikadło w szafce.


Czas na kolorówkę

Podkład Revlon ColorStay


Zacznę od najbardziej okrzyczanego na polskich blogach podkładu wszechczasów… Tak, tylko, że dla mnie to jest mazidło-do-bani wszechczasów. Podkład ColorStay był dla mnie jednym z największych rozczarowań, po wszystkich zachwytach w sferze blogowo-youyubowej i ja uległam, ale niestety o tym podkładzie nie mogę powiedzieć nic dobrego. Produkt reklamowany i zachwalany jako mocno kryjący, nie radził sobie np. z moimi zaczerwienieniami w okolicach ust i nosa, co więcej nałożony nawet w niewielkiej ilości tworzył efekt maski i podkreślał wszelkie nierówności i suche skórki, a pory wyzierały na świat znacznie odważniej niż zwykle. Nie mówiąc już o zupełnie niefunkcjonalnej szklanej buteleczce bez pompki. Wydobycie odpowiedniej ilości produktu graniczyło z cudem. Temu panu mówię głośne, zdecydowane: NIE!

Lakier do paznokci Revlon (nr 85 Minted)


Kolejny „przyjemniaczek „ z Revlonu. Na szczęście otrzymany w prezencie, więc jakoś przeboleję jego niedostatki. Lakier ma przecudny kolor, zarówno w buteleczce, jak i na paznokciu, jednakże jego żywotność na pazurkach jest tak krótka (niecały dzień bez odprysków), że aż boli. Stosowałam go z bazą, bez bazy, z lakierem nawierzchniowym i zawsze to samo, a szkoda bo uwielbiam jego kolor. Nie jestem lakiero- czy paznokcio-maniaczką, ale to przykre, że nie najtańszy lakier jest tak kiepskiej jakości.

Tusz do rzęs Colossal Volume Express w kolorze Glam Plum


Ostatni kolorowy „bubuś” otrzymałam jako gratis przy zakupie jego kolegi w odcieniu czarnym w wersji wodoodpornej. I tutaj, o ironio, czarny Colossal jest moim ulubieńcem wśród tuszy, a ten sprezentowany w wersji śliwkowej nie nadaje się do niczego. Mam zielone oczy i liczyłam, że fiolet wzmocni odcień tęczówki, niestety tusz jest tak słabo napigmentowany, że aż prawie niewidoczny na moich ciemnych rzęsach. Jedyne co robi z moim rzęsami, to lekko je unosi i pogrubia. Może sprawdzi się u jakieś jasno-rzęsnej kobietki. Jakieś chętne? Jeśli tak to oddam za darmo. Może rzeczywiście przysłuży się na jasnych włoskach.

A może któraś z Was używała tych produktów? Jakie macie o nich zdanie? A może macie jakieś pomysły co do ich wykorzystania w jakimś innym celu niż są do tego przeznaczone?

A to zapowiedź kolejnego posta :) Siedzę na L-4 i produkuję :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz