piątek, 7 grudnia 2012

Jesienno-zimowe zrzucanie skóry, czyli o kuracji złuszczająco-oczyszczającej słów kilka

Od kliku lat (3 lub 4) jesienią, mniej więcej w październiku zaczynam kurację kwasową złuszczająco-oczyszczającą. Potrzebuję tego typu pielęgnacji, ponieważ posiadam cerę mieszaną z tendencją do przetłuszczania i niestety o dużych porach.

Kwasy np. AHA, kwas salicylowy pomagają złuszczyć martwy naskórek, oczyścić głębokie warstwy skóry, pozbyć się zaskórników, trądziku oraz zwęzić pory, działają przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie.

Zacznę od wyjaśnienia dlaczego kurację kwasami stosuję jesienią i zimą. Kwasy powodują, że nasza skóra staje się bardziej wrażliwa, odsłaniamy jej "ukrytą" pod starym naskórkiem warstwę dlatego też należy ją szczególnie chronić przed czynnikami zewnętrznym w czasie trwania takiej kuracji. Mam tu na myśli przede wszystkim promieniowanie słoneczne. Wiemy, że w naszej szerokości geograficznej słonko najkrócej operuje właśnie w okresie jesienno-zimowym i wtedy robi nam najmniej krzywdy. Oczywiście kwasy można stosować także w czasie wiosennym czy letnim, ale wtedy w dzień należy stosować naprawdę wysoką ochronę przed słońcem. Nie mam w sobie na tyle wytrwałości i cierpliwości, żeby przed każdym wyjściem na zewnątrz w lecie stosować wysokie filtry, które niestety nie dodają urody, zostaję zatem przy złuszczaniu jesienno-zimowym bez potrzeby stosowania bardzo wysokich SPF.

W czasie mojej przygody z kwasami przetestowałam 3 różne produkty, o których pokrótce dziś opowiem. Nie mogę wśród nich wskazać na faworyta, ponieważ każdy sprawdził się dobrze w innej dziedzinie. Na końcu posta nie pojawią się zatem słowa "And the winner is...", a opisy kremów będą bardziej ogólne, więc nie traktujcie ich jako szczegółowych recenzji.



Muszę również zaznaczyć, że każdy z poniżej wymienionych produktów powoduje u mnie początkowo podrażnienie i zaczerwienienie skóry oraz lekki wysyp nieprzyjaciół na twarzy. Generalnie zawsze przeczekuję okres pogorszenia stanu twarzy, bo tak zalecają lekarze dermatologii, sugerując, że skóra się oczyszcza. Kremy złuszczające stosuję prawie codziennie na noc. Jeśli skóra reaguje zbyt gwałtownie to robię kilkudniową przerwę, po której wszystko wraca do normy.

Pierwsze 3 kuracje złuszczające przeprowadziłam kremem Effaclar K z La Roche Posay, który zawiera niewielką ilość kwasu salicylowego. Pamiętam, że w początkowej fazie stosowania używałam go rano i wieczorem. Nadawał się świetnie pod makijaż i matowił cerę. Miał cytrusowy zapach. Jak już wspomniałam na początku moja twarz była mocno zaczerwieniona i od czasu do czasu pojawiał się problem suchych skórek zwłaszcza na skrzydełkach nosa.
Po ok. 1,5 miesiąca stosowania tego kremu, głównie na noc zauważyłam, znaczną poprawę w kwestii gładkości skóry, spore zmniejszenie porów (co było dla mnie nie lada zaskoczeniem)i brak problemów z wypryskami.

W zeszłym roku po raz pierwszy zastosowałam inny krem tego typu i był to TriaAcneal z Avene, zawierający kwas glikolowy. Po dwóch seriach z Effaclarem K, jak to typowa kobietka, zapragnęłam zmiany. TriAcneal różnił się od poprzednika konsystencją, Effaclar K był bardziej żelowy, a produkt z Avene gęstszy, przypominający maść.
Do sedna, działanie TriAcnealu w moim przypadku było trochę za słabe. Krem na pewno przyczynił się do sporego wygładzenia skóry i do lekkiego zmniejszenia porów, ale nie aż tak widocznego jak w przypadku Effaclaru K. Istnieje też prawdopodobieństwo, że za szybko go odstawiłam. Być może jeszcze dam mu szansę.

W tym roku postawiłam na kolejny produkt z LRP - Effaclar Duo z kwasem LHA, który jest pochodną kwasu salicylowego. Używam go od ponad miesiąca, więc nie mogę jeszcze wystawić mu oceny. Byłoby to nieuczciwe wobec niego ;) Jak dotąd mogę stwierdzić, że początkowa reakcja taka jak zawsze, czyli mocne zaczerwienienie i pieczenie skóry, lekki wysyp. Już teraz widzę, że działa znacznie delikatniej niż jego braciszek Effaclar K, co nie znaczy, że gorzej. Mam wrażenie, że Effaclar Duo potrzebuje więcej czasu, żeby się "otworzyć" ;) Do tej pory lekko wygładził cerę delikatnie zwęził pory i wyrównał koloryt, zobaczymy co będzie dalej...

And now last but not least, NAWILŻANIE!


W czasie kuracji złuszczającej należy bezwzględnie pamiętać o nawilżaniu cery. W czasie mojej pierwszej kuracji, byłam mocno niedoinformowana i używałam praktycznie tylko i wyłącznie kremu z kwasem. Gdy sytuacja stawała się coraz gorsza - skóra była jak pergamin, poszłam po rozum do głowy. Pamiętam, że w czasie pierwszej kuracji świetnie sprawdził się u mnie krem z LRP - Hydraphase Legere, który załagodził podrażnienia i nawilżył skórę, choć chwilę to potrwało.


Aktualnie używam kremów Hydreane Legere lub Riche również z LRP. Zimą dobrego kremu ochronnego (o tym niedługo), a 1 lub 2 razy w tygodniu na noc zarzucam "rybkę" i bynajmniej nie na ruszt ;) Chodzi o rybki Dermogal z firmy Gal z witaminami A i E, które mocno nawilżają i łagodzą podrażnienia.






2 komentarze:

  1. Mogłabyś dać znać co sądzisz o Effaclar duo jak go dłużej potestujesz? Zastanawiam się już od dawna na kupnem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne,że dam znać.Muszę mu jednak dać więcej czasu, żeby moja ocena była wiarygodna i rzetelna.

      Usuń