sobota, 6 października 2012

15 Hair Project - Post 2 "Najgorszy produkt"

Hej,
dziś w ramach 15 HP opis bubla, który zrobił moim włosom krzywdę. Był jednak na tyle sprytny, że przez dość długi czas udawał wręcz ich przyjaciela i wybawcę. Był naprawdę podstępny, gdyż miał za sobą rzeszę wielbicielek, fantastyczne opinie na wszelkich portalach urodowych w kraju i zagranicą - gwiazdor jednym słowem. W dodatku pochodził z "profesjonalnego" grona włosowych ulepszaczy (w czasie, gdy ja go używałam, bo później szturmem wdarł się na strony pism kobiecych i półki drogeryjne). Do rzeczy, oto wcielone ZŁOoo


Tak, tak chodzi o okrzyczany swego czasu "jedwab" Biosilk.  Jak już wspomniałam, początkowo, produkt mnie zachwycił, moje falowane włosy z natury zawsze suche na końcach cudownie po nim lśniły, wystarczyła maleńka ilość i było pięknie, włosy jak nie moje. Używałam go pod prostownicę lub po prostu, żeby dodać włosom blasku (zwłaszcza końcówkom). Ogólnie wtedy miałam totalną "fazę" na produkty profesjonalne i wydawałam sporo pieniędzy na ich zakup, Biosilk szczególnie drogi nie był, ale był "profesjonalny", więc wtedy w moim mniemaniu najlepszy... (głupota nie boli, a szkoda...). Po pewnym czasie (ciężko mi sobie teraz przypomnieć po jakim dokładnie - wydaje mi się, że po ok. pół roku, może kilku miesiącach) z moimi włosami zaczęło się dziać coś strasznego, miałam przesuszone włosy na połowie długości, a nie tylko na końcach jak zazwyczaj. Można śmiało powiedzieć, że to było totalne siano. Oczywiście wtedy nawet mi do głowy nie przyszło, że winowajcą może być "cudowny inaczej" Biosilk. I tu wpadłam w błędne koło, włosy były okrutnie przesuszone, więc trochę je podcinałam, a później znowu dawaj - "jedwab", no przecież to jedwab - tylko on może mnie uratować. Gdy sytuacja się powtórzyła, a ja nie miałam już najmniejszej ochoty na podcinanie włosów, zaczęłam zgłębiać skład Biosilka, szukać opinii, na przeróżnych portalach i gdzieś dokopałam się do  informacji, że jest jednak sporo osób narzekających na przesuszenie włosów prawdopodobnie po tym produkcie. Później nastąpiła analiza składu i wszystko było jasne - alkohol i to w czołówce. Odrzuciłam Biosilka, podcięłam włosy zaczęłam stosować olej kokosowy na końce i surprise stan końcówek zaczął się niesamowicie poprawiać. Od tego czasu sporo się jeszcze zmieniło w mojej pielęgnacji włosowej, ale jestem pewna, że do Biosilka nigdy nie wrócę i nie dam mu kolejnej szansy. Swoją drogą, firma Farouk - producent nieszczęsnego "jedwabiu" największe "halo" robiła z faktu jaki to on jest naturalny... Przykre jak łatwo dajemy się złapać w sieć złudnych obietnic...  
 Zastanawiał mnie też dość długo fakt, dlaczego ten bubel ma tyle znakomitych recenzji i doszłam do wniosku, że być może niektóre dziewczyny stosują go tylko od czasu do czasu lub po prostu nie są w stanie powiązać tych dwóch zależności: Biosilk (alkohol) - wysuszenie. Nie wiem może się mylę. Może któraś z Was ma inne zdanie na temat tego produktu? Ja wiem, że już NIGDY go nie użyję.

Obok jedwabiu mogłabym jeszcze postawić drugiego złoczyńcę z tej serii mianowicie "Protective Thermal Shield Spray", czyli produkt służący jako ochrona przy stylizacji włosów na gorąco, myślę, że działa równie niekorzystnie jak biosilkowy jedwab - mnóstwo alkoholu a później mnóstwo problemów na głowie. 


A które kosmetyki do włosów zrobiły Wam najwięcej krzywdy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz