piątek, 2 listopada 2012

Bazy pod cienie

Dziś kilka słów o bazach pod cienie z jakimi do tej pory miałam do czynienia. Jako posiadaczka dość tłustych powiek  bez bazy po prostu nie mogę się obejść. Bez względu na to czy używam cieni świetnej jakości, czy też kiepsko napigmentowanych, jeśli nie zaaplikuję bazy, efekt jest zawsze taki sam - cienie się wałkują, zbierają w załamaniu powieki, a następnie znikają. W swoim makijażowym życiu przetestowałam kilka baz. Zacznę od tej, której używałam kilka dobrych lat temu jako pierwszej.

Była to baza z serii Virtual polskiej firmy Joko. Znajdowała się w małym plastikowym słoiczku, była bezbarwna z lekkim połyskiem o dość "zbitej", twardej konsystencji. Na początku baza mnie zachwyciła, gdyż po raz pierwszy w życiu cienie utrzymywały się na powiekach przez kilka dobrych godzin, a ich pigmentacja była mocniejsza niż bez użycia bazy. Niestety zachwyty minęły dość szybko, gdyż baza w bardzo niedługim czasie zaczęła zmieniać swoją konsystencję. Coraz trudniej się z nią pracowało, ciężko było rozetrzeć cienie tak, aby nie było smug lub miejsc z za bardzo napigmentowanym fragmentem skóry. Jednakże w tym czasie, gdy na rynku polskim bardzo ciężko było o jakikolwiek alternatywny produkt tego rodzaju używałam Joko, aż do dna. Firma Joko podobno ztuningowała tę bazę i wypuściła "lepszy" produkt z tej serii, jednakże nie skusiłam się już nigdy na bazy z Joko.




Po produkcie z Joko przyszedł czas na bazę z serii HiP z L'oreal. Z tego co się orientuję seria ta nie była dostępna w Polsce. Dość dobrze wspominam ten produkt. W porównaniu z Joko, HiP-ka była bardziej jedwabista i bardzo łatwo można było rozetrzeć na niej cienie. Niestety, co do trwałości nie mogę jej pochwalić. Cienie owszem wyglądały przyzwoicie, ale po kilku godzinach rolowały się w zagłębieniu powieki. Bazy tej nigdy nie zużyłam do końca, gdyż trafiłam na Świętego Grala wśród baz, od którego nie byłam w stanie się już uwolnić;)




Mowa tu o Urban Decay Primer Potion - bazie, której jak na razie nic nie przebiło. O UDPP dowiedziałam się z zagranicznych kanałów urodowych na YouTube. Po długim czasie, pojawiły się w Polandii na allegro. Zamówiłam ją i zawładnęła moim sercem, a właściwie powiekami ;) Kosmetyk z serii I-D-E-A-Ł, no może z dwoma wadami, ale o tym za chwilkę. UDPP zachwyca wszystkim, począwszy od idealnej konsystencji - bazę tą nakłada się jak jakiś mus. Po drugie, cienie można z łatwością na niej rozprowadzić i zblendować, nawet przy niewielkiej wprawie w nakładaniu cieni pędzlami. Kolejna zaleta UDPP to trwałość cnieni na powiece - można śmiało powiedzieć, że w duecie z tą bazą nawet najgorsze cienie są nie do zdarcia! I co najlepsze UDPP jest mega wydajny.
A teraz 2 minusiki, o których z uczciwości trzeba wspomnieć. Pośród tych wszystkich zalet, największą wadą jest jego cena, która ok. 2 lat temu wynosiła ok. 70 zł (teraz chyba ok. 100 zł) i nieszczęsne opakowanie, które bardzo cieszyło oko, ale było tak skonstruowane, że w zagłębieniach buteleczki odkładało się mnóstwo produktu,którego nie byłam w stanie już wydobyć. Powiem tylko, że w ruch poszedł dość konkretnych rozmiarów nóż kuchenny i wcale nie było łatwo ... ;) Po rozcięciu buteleczki wydobyłam jeszcze ogromną ilość bazy i przeniosłam ją do szklanego słoiczka. Niestety ta przeprowadzka jej nie służyła, baza szybko straciła swoje właściwości i nie nadawała się do użytku :(
Z tego co się orientuję, teraz UDPP występuje tylko w wyciskanych tubkach (producent chyba wsłuchał się w głos konsumentek). Niestety ze względu na ceną moja przygoda z UDPP była jednorazowa.



Obecnie stosuję bazę z Art Deco. Wiadomo, że nie dorównuje ona UDPP, ale jest naprawdę bardzo dobra. Jej konsystencja pozwala na łatwą aplikację cieni. Baza sprawia, że cienie są nieco bardziej intensywne niż bez jej użycia. Minusem jest fakt, że trzeba się jednak trochę "namachać", żeby dobrze rozetrzeć granice cieni. Baza jest sprzedawana w przyzwoitej cenie (ok. 40 zł). Co najważniejsze, makijaż oka na tej bazie utrzymuje się bez zarzutu bardzo długo. Mam na myśli zarówno makijaż w czasie dnia jak i podczas imprezy. Produkt jest bardzo wydajny używam go bardzo często od ponad roku i wystarczy mi jeszcze na co najmniej kilkanaście użyć.
Zarzucić tej bazie można, a właściwie producentowi, tylko to, że opakowanie jest skonstruowane w taki sposób, że ciężko dokręcić słoiczek do końca, co niestety ma nieuchronny wpływ na konsystencję produktu, a co za tym idzie na pogorszenie łatwości aplikacji. Jednakże, jest to zauważalne dopiero po długim czasie od pierwszego otwarcia. (Jeśli chodzi o problem z dokręcaniem wieczka, to wiem, że jestem w tej kwestii odosobniona).
Pomimo tych kilku wad, bazę z Art Deco bardzo polubiłam i niedługo kupię kolejny słoiczek. No chyba, że wygram w totka, to wtedy kupię sobie wszystkie dostępne rodzaje UDPP ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz